"Jeżeli ktoś ma uwewnętrzniony pewien wzorzec odczuwania, postrzegania i działania, w szczególności w bliskiej relacji, to ma tendencję do powielania go. Dlatego często się zdarza, że wciąż lądujemy w podobnych relacjach, mimo że sądziliśmy z początku, że osoba, którą poznaliśmy, jest zupełnie inna niż partner, z jakim właśnie się rozstaliśmy. To nie oznacza determinizmu. Można takie uwarunkowania przekroczyć, lecz skądinąd wiadomo, że człowiek, który w dzieciństwie dostał rodzaj pakietu emocjonalnego pozwalający mu sądzić, że bliskość jest czymś wartościowym, od ludzi można coś dostać, a drugi człowiek niekoniecznie jest źródłem zagrożenia – musi pracować na swoje szczęście czy też spełnienie znacznie mniej niż ten, który takiego wyposażenia nie otrzymał. Nie znaczy to, że ten drugi jest bez szans, lecz musi bardziej się starać, bo istnieje spore prawdopodobieństwo, że w bliskim związku mogą się mu włączać automatyczne nieświadome reakcje. Jeśli czuł się nie dość kochany, to tak długo będzie obwiniał żonę o chłód i oschłość, aż zacznie się ona od niego oddalać, potwierdzając jego przeświadczenie.
Istnieje dziedzictwo, często nieświadome, które ze sobą niesiemy, wchodząc w związki. Możemy z wpływu własnych uwarunkowań i obciążeń zdawać sobie sprawę lub obwiniać o wszystko drugą stronę."
Zofia Milska-Wrzosińska w rozmowie z Beatą Chomątowską dla Tygodnika Powszechnego
Comments