Przemoc domowa, która dotyka dzieci jako świadków przemocy, często nie jest rozpoznawana jako źródło wielu dziecięcych problemów. Doświadczenia w pracy terapeutycznej z rodzicami pokazują, że mogą oni unikać odpowiedzialności za swoje sprawstwo wobec dzieci, stosując mechanizmy zaprzeczania i zniekształcania rzeczywistości. To niesamowicie przykre dla dziecka doświadczenie, może skutkować traumą dziecięcą.
Skłonność do pomijania tego tematu w pracy terapeutycznej przez rodziców (sprawców i ofiary) polega na ignorowaniu przeżyć dziecka, które uczestniczy w sytuacjach zagrażających jednemu z rodziców czy opiekunów. Przemoc domowa w znaczącej mierze skierowana jest przeciwko partnerce/partnerowi, a dzieci odgrywają rolę świadków, którym odmawia się prawa do indywidualnego przeżywania sytuacji przemocowej. W takiej sytuacji dziecko przyjmuje jedną z wielu ról lub kilka ról na różnych etapach: wspólnika krzywdziciela i staje przeciwko ofierze, opiekuna ofiary i wtedy staje przeciwko sprawcy lub rozjemcy, stając pomiędzy krzywdzącym a krzywdzonym, wybawiciela krzywdzonego, maskotki sprawcy, pocieszyciela ofiary, współwinnego przemocy lub po prostu staje się kozłem ofiarnym, krzywdzonym zarówno przez matkę, jak i ojca. Ważny jest wiek dziecka, ponieważ im dziecko starsze, tym wzrasta jego zdolność do angażowania się w problemy rodziny i staje się aktywnym uczestnikiem tych zdarzeń, które zawsze je przerastają. Relacyjne podejście do przemocy domowej (Rode, 2018) wskazuje, że dzieci, chroniąc się, muszą uruchomić specyficzne mechanizmy obronne, prowadzące w konsekwencji do zaburzeń w osobistym i społecznym funkcjonowaniu.
Jedna z wybitnych badaczek przemocy w rodzinie Marianne Hester (2011) nazwała problemy, których doświadczają dzieci w rodzinie przemocowej „trzecią planetą”. Z jej badań wynika, że najwięcej przestępstw wobec dzieci popełnianych przez rodziców ma miejsce właśnie po rozstaniu. To, co rozgrywa się pomiędzy matką a ojcem, matką a ojczymem czy też opiekunami, niezwykle często przez różne służby interwencyjne traktowane jest jako nieistotne dla dziecka lub zbyt trudne do objęcia ich wystarczającą ochroną. Najbardziej wyrazistą sytuacją jest możliwość kontaktowania się z dzieckiem rodzica, który stanowi zagrożenie dla drugiego rodzica. Zanim sąd czy inny organ stwierdzi zagrożenia także dla dziecka, jest ono elementem łączącym ofiarę ze sprawcą. Do tej pory została w stopniu dobrym rozpoznana sytuacja dziecka rozwodzących się rodziców z powodów innych niż przemoc. W takiej sytuacji rodzice zwykle mają świadomość trudności wynikających z rozpadającego się świata dziecka. Korzystają z pomocy psychologicznej i pedagogicznej, aby zwiększyć swoją świadomość i kompetencje w zakresie ochrony dziecka. Natomiast kiedy matka doznała przemocy ze strony ojca i sprawca ma zakaz zbliżania się do niej, to nadal może kontaktować się z dziećmi. Dziecko, utrzymując kontakty z ojcem, jest narażone na wykorzystywanie go do dalszego wywierania krzywdzącego wpływu i pokazywania swojej władzy, kontroli i dominacji ofierze. Sytuacje tego typu zdarzają się nader często. Rodzic będący ofiarą, chcąc ochronić dziecko przed użyciem jako narzędzia przemocy, podejmuje heroiczne wręcz działania uniemożliwiające kontakt z dzieckiem krzywdziciela. Po drugiej stronie krzywdziciel także stosuje intencjonalne strategie, które mają dotknąć ofiarę. Zdarzają się porwania, uprowadzenia lub bardziej ukryte, a jednocześnie wyrafinowane formy sprawowania kontroli i dominacji, np. nieodprowadzanie dziecka na umówioną godzinę, przyzwolenie na jedzenie szkodliwych produktów, np. glutenu przy diecie bezglutenowej, produktów wywołujących reakcje alergiczne, dopuszczanie do niebezpiecznych zabaw z ogniem i inne. Wielokrotnie ofiary opisują te sytuacje w bardzo dramatyczny sposób:
Nigdy nie wiedziałam, o której godzinie Adaś wróci do domu. Czasem mój były mąż spóźniał się kilka godzin, nie uprzedzał mnie o tym i nie wiedziałam, czy w ogóle wróci. On mi to zapowiadał już w trakcie sprawy o kontakty z dzieckiem. Kiedyś wywiózł go do swojej matki, której nic nie powiedział, że ja nie wiem o tym. Ponieważ ona mieszka daleko, nie spodziewałam się, że syn jest u niej. Zresztą może i wiedziała, ale ona zawsze uważała, że ja przesadzam we wszystkim i oskarżam jej syneczka o przemoc i bicie. Po tych wizytach u ojca i babci Adaś zawsze był wobec mnie agresywny, nieposłuszny, oporny. Widziałam, jak kolejny prezent od ojca chowa przede mną, ponieważ ojciec zapowiedział mu, że jak się dowiem, że to od niego, to zabiorę mu tę zabawkę. Mimo tłumaczenia zawsze robił tajemnicę albo przy jedzeniu czasem powiedział coś takiego, że drętwiałam. W sądzie koronnym argumentem było to, że nie bił nigdy Adasia. Nikt nawet nie zwrócił uwagi, że Adaś wielokrotnie był obserwatorem bicia, poniżania i nawet gwałtu dokonanego na mnie, ale wszystkim wydawało się, że dla Adasia ojciec jest dobry. Nie mogę tego zrozumieć.
Inna osoba opisuje poniżające praktyki sprawcy:
Kiedy był dzień kontaktów z Asią i Ewą, mój ex z uśmieszkiem mówił, żebym po nie przyjechała pod jego dom. Miał straszną radochę, kiedy przyjeżdżałam, siedziałam w samochodzie, a one nie schodziły. Czasem czekałam tak przez godzinę lub dłużej. Dziewczynki, widząc moje zdenerwowanie, miały ogromne poczucie winy i tłumaczyły, że właśnie tak świetnie bawiły się z tatą i tato nic złego nie chciał. Widziałam ich pomieszanie, kiedy prosiły, żebym się nie denerwowała na tatę. Wiem, że czuły się wykorzystane przez niego. Kiedyś Asia powiedziała tak trochę przez przypadek, że tato powiedział: „Niech ta czarownica teraz sobie poczeka”.
Tak dzieje się, gdy dochodzi do rozstania rodziców po przemocy, ale często życie rodzinne – pomimo przemocy – jest kontynuowane pod wspólnym dachem. Dziecko nadal jest świadkiem wrogości i agresji oraz stanowi instrument krzywdzenia bezpośredniej ofiary, samo stając się ofiarą. Inną sytuacją jest rodzina rekonstruowana, gdy pojawia się ojczym. Dzieci doświadczają tej sytuacji w sposób ambiwalentny. Z jednej strony spostrzegają zadowolenie ze strony matki, która angażuje się w nowy związek i poświęca mu wiele energii i czasu, a z drugiej strony u dzieci wzrasta nadzieja na normalność pełnego domu i wsparcia ze strony kolejnej dorosłej osoby. Rozczarowanie i odkrycie, że tak nie będzie, zajmuje zwykle dużo czasu i bez pomocy z zewnątrz nie udaje się poradzić sobie z problemami przemocowymi rozwijającymi się w tym systemie. Często matki uwikłane także w nadzieję na wsparcie i normalność, wykazujące duży poziom bezradności wymuszają na dzieciach akceptację tej sytuacji, pokazując korzyści płynące z posiadania ojczyma. Wielokrotnie w procesie terapeutycznym osoby z rodzin rekonstruowanych opowiadały o swoim wewnętrznym pomieszaniu:
Kiedy pojawił się mój ojczym, ucieszyłam się. Mama była taka zadowolona, a on przynosił nam cukierki i brał na kolana. Trudno mi powiedzieć, kiedy pierwszy raz uderzył mamę, ale pamiętam swoje przerażenie. Mama otarła krew i powiedziała, że nic się nie stało. (…) Potem to już było tylko gorzej. Nie wiedziałam, czy mam go nienawidzić czy akceptować, bo mama pokazywała, że jej bardzo na nim zależy. Kiedy babcia pytała nas, jak jest w domu, to mówiłam zawsze, że dobrze. Dzisiaj się dziwię, jak ona mogła tego nie widzieć, że jesteśmy z Hanią często przerażone i ja zaczęłam się moczyć.
Ten rodzaj doświadczeń bywa często relacjonowany w trakcie terapii zarówno dzieci, jak i osób dorosłych, które doświadczyły traumy w dzieciństwie. Pomijanie tego wątku w procesie terapii sprawców doprowadza do sytuacji wykluczenia całego obszaru doświadczeń przemocowych z procesu zmiany i trudności w zintegrowaniu swojego doświadczenia w krzywdzeniu innych przez sprawcę.
JAK PRZEBIEGA TA CZĘŚĆ PROCESU TERAPEUTYCZNEGO, W KTÓRYM UCZESTNICZĄ SPRAWCY PRZEMOCY DOMOWEJ, ROZPOZNAJĄC SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA KRZYWDZENIE DZIECKA, KTÓRE BYŁO ŚWIADKIEM?
Etap, w którym rozpoczyna się pracę terapeutyczną nad uznaniem przemocy wobec dziecka-świadka przemocy domowej, najczęściej pojawia się po rozpoznaniu siebie jako ofiary w dzieciństwie. Wtedy sprawcy uzyskują dostęp do własnych przeżyć i mogą, stosując wiedzę na temat przemocy, rozpoznać swoje własne doświadczenia. Należy pamiętać, że bez pogłębionego procesu terapeutycznego sprawcy definiują przemoc tylko poznawczo, separując swoje uczucia i chroniąc się w ten sposób przed poczuciem winy i odpowiedzialnością za swoje zachowania. Jednakże w tej fazie procesu zmiany w tym obszarze działają jeszcze bardzo silne mechanizmy zaprzeczania i lojalności wobec rodziny pierwotnej, w szczególności wobec rodzica-sprawcy. Często uczestnicy terapii wyjaśniają to w taki sposób:
No byłem bity, ale strasznie rozrabiałem, więc co mieli ze mną zrobić. Ojciec szarpał matkę, ale nas nigdy nie uderzył, kiedy był pijany, to ją wyzywał i nawet kopnął ją kiedyś, ale nam to dawał pieniądze na lody. Był wobec nas bardzo hojny. No to chyba nie jestem ofiarą. Czasem broniłem matki. Kiedy miałem 15 lat, to już do niej nie skakał, jak byłem w domu. Nigdy nie byłem bity, ale ja go kiedyś walnąłem. Chodziłem na karate, to on wiedział, że jestem silniejszy.
Etap drugi to poznawcze rozumienie przyczyn i skutków przemocy, czyli analiza, jak zachowania krzywdzące mogą wpływać na dzieci w sferze emocjonalnej, intelektualnej, społecznej i zdrowotnej. Sprawcy, analizując różne formy przemocy, próbują przewidywać, jakie szkody mogą pojawiać się u osób doznających przemocy. Zadziwiająca jest trafność, jaką dysponują uczestnicy tego procesu w rozpoznawaniu konsekwencji. Nazywają te doświadczenia jako: doprowadzające do niezrozumiałości świata, szczególnie tego rodzinnego, emocjonalnego, opartego na więziach, pomieszanie, co jest dobre, a co złe, ucieczka w swój świat, oderwanie od rzeczywistości, agresja, podwójne JA, poszukiwanie mocy za pomocą agresji i manipulacji, choroby somatyczne – częste przeziębienia, anginy, biegunki. Przełamanie zaprzeczania i włączanie siebie do grupy osób skrzywdzonych pomaga w odkrywaniu, że obserwowanie przemocy to sytuacja, w której osoba boi się tak samo i przeżywa te same uczucia co bezpośrednia ofiara. Dopiero kolejny etap to rozpoznawanie własnych zachowań, które wpłynęły na dzieci. Bywa to bardzo wzruszający moment pogłębiania świadomości swojego wpływu na rozwój i ograniczeń wspierania możliwości rozwojowych własnego dziecka. Utracone szanse budowania relacji, pozbawienie się możliwości bycia wsparciem i towarzyszenia w ważnych zdarzeniach swoich dzieci. Ojcowie zaczynają mieć wątpliwości co do słuszności swojego postępowania. Odkrywają i ujawniają mechanizmy manipulowania dziećmi, którego celem było zdobycie władzy i kontroli nad partnerką. Bywa, że konfrontują się z takimi działaniami:
Wiem, że używałem moich synów przeciwko mojej żonie. Kiedy dochodziło do agresji fizycznej z mojej strony, mówiłem do nich, tylko nie ważcie się wtrącać, to sprawa pomiędzy mną i waszą matką. Nawet chciałem, żeby byli świadkami tych zdarzeń. Opowiadałem potem żartobliwe historie o niej i nagradzałem swoich synów, kiedy się z niej śmiali. Mówiłem im często, że jeżeli będą się rozglądać za dziewczynami, to tylko takimi, które nie przypominają waszej matki, bo to będzie dla was udręka i obciach. Wchodziłem z nimi w koalicję przeciwko niej. Kiedy się wyprowadziła z nimi, buntowałem ich, że przy matce to czeka ich bieda, a ze mną to będą mieli lepiej. Czasem ich prosiłem, żeby jej powiedzieli coś przykrego. Dzisiaj widzę, że traktują ją jak „upośledzoną”, kompletnie się z nią nie liczą, a inne dziewczyny też tak traktują. Pamiętam, kiedy poszarpaliśmy się z żoną. No dobrze, ja ją szarpałem, coś do niej krzyczałem, z pokoju wyszła nasza starsza córka, miała wtedy trzy latka. Do tej pory myślałem, że nic nie pamięta, ale teraz wiem, że była przerażona. Popatrzyła na nas i uciekła. Dzisiaj po kilku latach czuję od niej chłód i dystans. Myślę, że to się wiąże. Moje dzieci nie chcą mieć ze mną kontaktu, nigdy nie używałem wobec nich agresji, ale wobec ich matki tak. Nie wiedziałem, że to ma jakieś znaczenie, że one widziały, co się w domu działo. Szczególnie, że po rozstaniu sąd nie miał zastrzeżeń co do moich kontaktów z nimi, mogłem je nawet zabierać na wakacje. Wiem, że ich używałem przeciwko byłej żonie. Nawet wtedy, gdy ją biłem, to mówiłem „tylko nie wrzeszcz, bo dzieci przestraszysz”. To okropne.
Zdobywanie świadomości krzywd, których doznaje świadek przemocy, stając się ofiarą przemocy, stanowi bazę do zadośćuczynienia i dostrzegania obszarów jego życia zagrożonych konsekwencjami. Często sprawcy odkrywają, że dziecko wcale nie musiało widzieć tego, co się działo, ale kiedy słyszało podniesione, agresywne głosy lub proszący o spokój głos ofiary, mogło znacznie więcej sobie wyobrażać, a niepewność tego, co się za chwilę zdarzy, budziła jeszcze większe przerażenie. Taką sytuację opisuje jeden z uczestników programu terapeutycznego dla sprawców:
Wracałem do domu pijany. Pewnie wszyscy to słyszeli na całej klatce. (…) Zawsze mnie brało na seks, ale wtedy to moja żona nie chciała. Dzisiaj to ja się nie dziwię. (…) Nic nie było mnie w stanie powstrzymać. Jej odmowa i proszenie działały na mnie jeszcze bardziej podniecająco. (…) Zwykle się poddawała. (….) Niedawno córka powiedziała do mnie, że faceci są obrzydliwi. Myślę, że przysłużyłem się do takiego obrazu. Mój syn teraz jest dorosły. Od lat unikał kontaktu ze mną. Wiem, że poszedł na terapię i ostatnio napisał mi list. Jego pierwsze słowa są o tym, że nigdy go nie uderzyłem i to prawda, ale… Cały list jest o tym, jak się bał w dzieciństwie, że zabiję matkę. Dzisiaj także się boi wszystkiego, czy trzeba, czy nie. Ma nerwicę i nienawidzi mnie.
Temat odpowiedzialności za krzywdzenie dzieci jest niezwykle rozległy i wymagający ogromnej odwagi ze strony sprawcy, żeby uznać nie tylko aktywną agresję (często udowodnioną w dokumentacji sądowej), ale uwzględnić w swoim procesie zmiany konsekwencje biernej agresji oraz uznać, że najbardziej poszkodowany jest obserwator, któremu odebrało się prawo do zabrania głosu, działania, a nawet przeżywania poznawanego świata.
Dorota Dyjakon
コメント