Każdy pragnie miłości, akceptacji, bliskości drugiego człowieka. Prawda? Nie! Niektórzy z nas bardzo się tej bliskości boją, więc starają się trzymać partnera na dystans. Nie ma związków idealnych. Ale mimo to nie warto bronić tych, w których nie możemy spełnić swoich elementarnych potrzeb – mówi terapeutka Sylwia Sitkowska, współautorka książki „Niekochalni. Lęk przed bliskością”.
Niektóre kobiety są w związkach, ale jakby… tylko trochę.
Tak. Czasem deklarują, że zależy im na miłości, a jednocześnie albo są trzymane na dystans przez partnera, albo same trzymają go na dystans.
Ale dlaczego?
Każdy z nas boi się zbliżyć do drugiego człowieka. To ryzykowne: odsłaniamy się, boli, gdy ktoś nas potem odrzuci, zostawi. Ale większości z nas udaje się jakoś ten lęk pokonać. To przede wszystkim ci, którzy reprezentują tzw. bezpieczny styl przywiązania, czyli jako dzieci czuli się kochani, akceptowani przez rodziców, otoczeni opieką przez nich, wiedzieli, że rodzice są i będą przy nich. Z takim bagażem łatwiej iść przez życie i kochać. Ale niektórzy w tę umiejętność nie zostali w domu rodzinnym wyposażeni. Poza tym czasem na skutek bardzo dramatycznych wydarzeń, na przykład związku z elementami przemocy, druzgocącego rozwodu, to przekonanie, że można być blisko drugiego człowieka bez obaw o swoje bezpieczeństwo, znika. Taka osoba zostaje sama, nie wiąże się. Czasami tak. A czasami wchodzi w związki niemożliwe – z gejem, księdzem, żonatym, znacznie starszym mężczyzną. To rodzaj polisy: ta relacja nigdy nie rozwinie się w pełni, a więc nigdy nie będę zagrożona, bo nigdy siebie tej drugiej osobie nie oddam. Podkreślam, że to się dzieje na poziomie nieświadomym.
To co powinna zrobić kobieta, której partner panicznie boi się związku? Postawić ultimatum? Albo zaczniesz ze mną bywać, wyjeżdżać na wakacje, albo odejdę?
Nie jestem zwolenniczką takich rozwiązań. Po pierwsze dlatego, że stawiając ultimatum musimy być gotowe, by odejść. A wiele kobiet nie jest. Po drugie dlatego, że w związkach to rzadko działa. Bo ultimatum to wymuszenie. Natomiast zachęcam zawsze klientki, których partnerzy zmagają się z lękiem przed bliskością, żeby pomyślały nad ostateczną granicą. Nad tym, z czego nie chcą zrezygnować. To może być na przykład dziecko. Jeśli kobieta związana jest z mężczyzną starszym, który zrealizował się już jako ojciec i nie chce „wracać do pieluch”. Albo bycie tą jedyną, najważniejszą, jeśli on ma żonę. I wtedy zaczynamy poważną rozmowę z partnerem: jest coś takiego, co dla mnie jest najistotniejsze i ja z tego nie zrezygnuję, mówimy. A jeśli po kilku takich rozmowach nic się nie zmienia… Trzeba odejść. Żadna miłość nie jest warta tego, by rezygnować w jej imię z samej siebie.
A to, że on nie chce bywać u mojej rodziny, jeździć ze mną na wakacje, zamieszkać razem, może być taką granicą?
Możliwe. Ale warto się zastanowić: dlaczego ja tego właśnie chcę? Czasem w gabinecie klientki ze zdumieniem odkrywają, że wcale im nie zależy na wspólnym mieszkaniu, już to przerobiły z byłym mężem i lubią mieszkać same, ale wstyd im przed znajomymi, rodziną, że są same. Wtedy pojawia się pytanie: dla kogo tak naprawdę jest mój związek, dla mnie czy dla mojej mamy, która pyta w kółko: „No, a kiedy nam go przedstawisz…”.
A jeśli to my same sabotujemy związek?
Też warto przyjrzeć się sobie, tej relacji. Co takiego mi się stało, że nie umiem zbudować bliskości, wprowadzić związku na kolejny poziom, zamieszkać z moim mężczyzną? Czy czegoś nie tracę? Czy czegoś nie odbieram innym? Bo możemy oczywiście mówić sobie, że dla dobra dziecka nie chcemy zamieszkać z partnerem, ale w rzeczywistości bywa, że budujemy toksyczny trójkąt z dzieckiem i partnerem na dochodne.
Czy to dobre dla dziecka, że jest z matką tak blisko? Czy za kilkanaście lat będzie umiało od niej odejść? Nie oszukujmy się, nie warto. Przecież kiedyś przyjdzie za to i nam, i naszym najbliższym zapłacić.
Czy boisz się kochać?
Zastanawiasz się, czy problem lęku przed bliskością nie dotyczy także i Ciebie? Sprawdź to!
Twoje dotychczasowe życie miłosne oceniasz raczej źle. Związki rozpadały się szybko albo były dla ciebie niesatysfakcjonujące. TAK/NIE
Kochałaś rodziców, ale twój kontakt z nimi (lub z jednym z nich) był utrudniony. TAK/NIE
Zakochujesz się w mężczyznach niedostępnych, np. żonatych, mieszkających w innym kraju czy mieście albo np. homoseksualistach. TAK/NIE
Wybierasz na partnerów mężczyzn z problemami: zaburzeniami osobowości (narcyzów, z rysem psychopatycznym), uzależnionych. TAK/NIE
Masz wysoką, ale chwiejną samoocenę, łatwo jest wbić cię w przekonanie, że coś z tobą jest nie w porządku. TAK/NIE
Nie lubisz być dotykana. TAK/NIE
Długo przeżywasz niepowodzenia miłosne, obiecując sobie, że „już nigdy więcej”. TAK/NIE
Wolisz kontakt online niż na żywo, w cztery oczy. TAK/NIE
Gdy się zakochujesz, idealizujesz partnera: wydaje ci się, że jest najwspanialszy, najmądrzejszy, najprzystojniejszy, nie dostrzegasz jego wad.
Wierzysz, że kiedyś spotkasz prawdziwą, wielką miłość, a wtedy twoje życie całkowicie się odmieni. TAK/NIE
Jeśli trzy razy wybrałaś „TAK” – powinno ci się zapalić światełko ostrzegawcze. Jeśli pięć lub więcej razy – jest prawdopodobne, że dotknął cię lęk przed bliskością, może negatywnie wpływać na twoje życiowe decyzje. Zastanów się, co możesz zmienić.
Źródło: „Lęk przed bliskością” Janet G. Woititz, wyd. GWP
Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 08/2020
Jagna Kaczanowska
Comentários